Lekkoduchem jest ten post-wątek.
Tytuł pochodzi z tekstu Maanamu; tak jakoś wpadł do głowy natychmiast po otworzeniu bloga. Jednakże wyraża on zarazem pewną moją własną cykliczność zachowań, postaw i duchowych wojaży we mnie samym. Pochylony jestem nad pracą magisterską, którą kończę-niby kończę. Koniec już jest na horyzoncie; musi być, bo terminy są jasno postawione i nie ma lekceważenia; jest ciężkieważenie, co czuć. A poza tym, jutro Triduum, trzy dni Misterium. W Tradycji biblijnej liczba 3 odnosi się często do podróży, która w ciągu właśnie trzech dni dochodzi do kresu. Jonasz przebywał trzy dni we wnętrzu ryby (w swoim ciemnym, własnym Szeolu), Jonasz przez trzy dni przechodząc miasto Niniwa, wzywał do nawrócenia. Jezus trzy dni leżał w grobie. Triduum trwa trzy dni; od umycia nóg, poprzez krzyż, aż do zmartwychwstania: miłość-ofiara-noweżycie. Oj! Oi! Może mam trzy dni na skończenie pracy.....? Hryt, hryt, hryt - drapię się po czuprynie.
"A ja stoję na dole w pałacu z zadartą do góry głową, podpalam z rozkoszą lont i pragnę wysadzić go z sobą" - to kolejny tekst, tym razem Dezertera, który "tak sobie" naszedł moją głowę.
środa, 31 marca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Tylko Woj nie przegrzej czajnika;)
Wywiad z Izraelem robi swoje;) Ostatnio sprawdziłem licznik odwiedzin "Punka i Kropki" i ok 500 było - to całkiem niezły wynik;)
Życzę powodzenia w walce z i o magisterkę.
Pamiętam w modlitwie+
Świętuj radośnie Jego Zwycięstwo ;)
z dołu do góry, z góry na dół
z ciemności w słońce, z ciszy w krzyk
falowanie i spadanie, falowanie i spadanie
ruch, magnetyczny ruch, ściana przy ścianie
;-)
Prześlij komentarz