
Już się zleciały sępy i przybiegły hieny
Krążą, podchodzą na krótką odleglość, wytężają zmysły, czują
Lecz boją się sięgnąć po nie
Z dala siedzi lew i patrzy
Jest spokojny i pewny siebie
Z utkwionym spojrzeniem w serce, w sępy i w hieny
Jego się boją
Dlatego krążą tylko i nic więcej zrobić nie śmią
Wybiegłem z krainy mgielnej
Do miejsca, w którym nie gasną światła
Słyszę muzykę nie z marketów, nie z youtube, nie z radia
Taką, jakiej nikt nigdy nie słyszał
Czystą, prawdziwą, prostą
Lustro pragnień i myśli
I odbicie nieśmiertelnej twarzy
I wieczność w kropli deszczu - a może łza z rzęsy Boga Ojca
Spadła na Ziemię
I wsączyła się w leżące na kamieniu serce
W sercu pustyni
3 komentarze:
Lubię Cię czytać.
Bardzo.
;-)
tak bliskie.
tak bardzo zrozumiałe.
Moje myśli w Ojca słowach. Już nie pierwszy raz tak.
Pozdrawiam
M
a serce czuje i rodzi nowe słowa...
Prześlij komentarz