niedziela, 21 czerwca 2009

Z ziemi włoskiej do polskiej

Wdzieczność jest i słowem i stanem ducha, który mam w sobie. Spotykają mnie rzeczy niezwykłe i towarzyszy temu świadomość, że właśnie obecny czas prezentuje mi wydarzenia, które ani wcześniej, ani później miejsca swojego prawdopodobnie już nie będą miały. Wracając do Polski z Zielonej Wyspy zahaczyłem o obcas Italii; dosłownie. Chodzi o rejon nazwany: PugliaWagabundą będąc przez 3 dni, przemierzałem z przyjacielem wybrzeża tego słonecznego regionu, śpiąc na plażach, nie dbając o posiłek, zatrzymując się tam, gdzie nam się w danym momencie podobało. Poza sezonem, poza tłumami, poza hotelami i warunkami campingowymi, choć przez kilka dni stałem się dzikusem, żyjącym poza cywilizacją. Wyjeżdżałem z obcasa przybrązowiony.

Drugie wydarzenie, także niesamowite spotkało mnie w Rzymie; wzięto mnie na koncert Depeche Mode. Ta grupa pierwszy raz pojawiła się w moich uszach gdzieś w okolicach 1983 roku. Starszy mój brat zakochał się w ich muzyce, więc słuchaliśmy niezmiennie DM przez kilka lat, znając na pamięć ich płyty, kawałki, historie związane z ich działalnością. W owym czasie w radio można było słuchać i nagrywać całe płyty DM (kupić płytę oryginalną w tamtym czasie było raczej niemożliwe w PRL). Na ścianach naszego pokoju wisiały plakaty DM z niemieckich magazynów młodzieżowych "Bravo". Dziećmi byliśmy a ich muzyka bezsprzecznie wpisała się w nasze dzieciństwo. Oczywiście dzisiejsze DM jest nieco inne, dojrzalsze, po przejściach. Także ich koncerty wyglądają inaczej niż przed 25 laty. To, co pozostaje jednak, to ogromny sentyment, a gdy tylko się słyszy stare utwory z lat '80 to nie ma siły.... wzruszenie się budzi i cieszy. Tak było właśnie podczas koncertu. Dodać można, że na stadionie było 45 tyś. widzów, śpiewających chwilami całe utwory z repertuaru grupy. Ja stałem trzymając się barierki i huśtałem tułowiem na lewo i prawo i co rusz wysyłałem sms do brata pisząc: - A teraz grają "Stripped", o a teraz grają "Master and servant"...Celowo umieszczam zdjęcie DM sprzed lat wielu.
Wdzięczność jest słowem i stanem ducha, który czuję w sobie.
Od kilku dni jestem w Polsce. To, co obecnie się dzieje i do czego obecnie się przygotowuję, to już inna historia, na inny post. O tym już niedługo napiszę.
Pozdrawiam i wszystkiego dobrego życzę.

3 komentarze:

zagubiona pisze...

jej x.Woj w Ojczyźnie ;) Tak miło było przez krotką chwile zobaczyć ;) Mam nadz,że uda się jeszcze spotkać ;) Jak nie teraz to w weekend ;)
Pozdrawiam cieplutko!!
Marysia

A. pisze...

Poznać smak dzikiego życia, poza cywilizacją - bezcenne ;) Przybrązowienia szczerze zazdroszczę...było trzeba nam przywieźć trochę słońca :)
pozdrawiam serdecznie !

Fr Bartholomew, SVD pisze...

No Woj, dobrze że odpocząłeś przed ważnym czasie przejścia;)
ps. Program o AAO prawie gotowy ;)
Do zobaczenia w sobote!