
8 dni mija od przyjęcia święceń kapłańskich. Za darmo, lecz nie na darmo. W moim rodzie, sięgając tysiące lat wstecz, wysuwa się zza horyzontu postać kapłana Melchizedeka, którego posłannictwo zabłysło wiecznym światłem i mocą dzięki Osobie Jezusa Chrystusa, kapłana żyjącego na wieki. Od kilku dni odwiedzam chorych w szpitalu w Opolu. Udzielam oczekującym komunii świętej, spowiadam, rozmawiam, wzruszam się. Raduję się z radosnymi i płaczę z płaczącymi. Szpital jest żywym kościołem. Szpital jest prawdziwym życiem, gdzie cierpienie wydobywa na wierzch człowieczeństwo takie, jakie ono jest w rzeczywistości, gdzie gesty mówią więcej niż słowa. Dotykanie dłoni, głaskanie pomarszczonych ramion, pocałunek zmęczonej głowy babci, milczenie i stanie w bezruchu, słuchanie ciszy i modlitwa-prośba o bycie dotkniętym przez Chrytusa pochylającego się do nóg, by je umyć. Wszystko jest prawdziwe a moje współuczestnictwo w tym zdaje mi się być snem, w którym rozpoznaję język pradawny zrodzony ze światła przed nastaniem nocy. Ale to nie jest sen, to serce w świecie, to Obecność w świecie, to Królestwo Niebieskie w świecie. Wielkie nieba.
6 komentarzy:
Więc ucz się kochać w tym opolu a On niech kocha przez Ciebie...
Odwagi i Ognia życzę!+
cieszę się z Tobą Woj!
mniejszy ojciec:-)
taki Ojciec!! Pięknie!!
Pozdrawiam :)
"Szpital jest żywym kościołem. Szpital jest prawdziwym życiem, gdzie cierpienie wydobywa na wierzch człowieczeństwo takie, jakie ono jest w rzeczywistości, gdzie gesty mówią więcej niż słowa......" i dalej...tylko Ty wychodzisz z tego szpitala/kościoła i nie zostajesz w nim do "końca" i nie "Wszystko jest prawdziwe" a Twoje współuczestnictwo czy nie jest jednak snem ? pozdrawiam...świat stał się mały...bardzo...:)
Jest radość z bycia odnalezionym.
Wielkie nieba ;-)
Anonimowa G.
Prześlij komentarz