
Sróbuj w ciemności głośno wykrzyczeć swoje uczucia.
Mimo, że nie ma nikogo, kto by ich wysłuchał, to poczujesz, że jesteś żywy.
A potem spróbuj to samo zrobić na zatłoczonej ulicy i poczuj różnicę, wolność wewnątrz.
Odbuduj własne ego.
Oto, część tego kim jesteś stanie się tym o czym śniłeś.
Nie przyglądaj się temu z daleka.
Culture Shock
Słucham muzyki i przyglądam się tekstom. Sprawia mi to pożyteczną frajdę, wszak ulubionych płyt słucham. Dziś trafiło na kapelę Culture Shock. Można dodać, nie będzie w tym nic chyba niewłaściwego, że vocalista Dick Lucas deklaruje się jako ateista. Jednak, przysłuchując się słowom, zastanawiam jak daleko jest tzw. wierzącemu do tzw. nie-wierzącego, teisty do ateisty? Jeśli całe Prawo i Prorocy zawarte jest w miłości bliźniego, to może aż daleko nie jest, nie jest. W końcu, uważam, że to nie kwestia Boga oddala ludzi od siebie, lecz ludzkie postawy oddalają ich od siebie. Bardziej chcę być skłonny do szukania i znajdowania tego, co łączy mnie z innymi, niż tego co dzieli. Czy tak jest? Nie wiem tego jeszcze.... Zacznę się uważniej przyglądać moim relacjom z ludźmi, z każdym i z każdą. To mi powie dużo o tym, kim jestem.
13 komentarzy:
Pytanie tylko, czy bez Boga człowiek potrafi kochać... :)
Ba, bez Boga człowiek nawet nie istnieje. Jeśli więc ateista kocha, to kocha tylko dzięki temu, że to Bóg go do tego uzdolnił :) jak każdego zresztą...
pax <><
Dzięki Ci Boże, że uczyniłeś mnie a_teistą.
:-)
Mnie się zdaje, że pojęcie Boga czasem bardziej dzieli aniżeli łączy. Gdyby Bóg był pojmowany jako Miłość - problem być może byłby mniejszy. Nie znam człowieka, który by nie wiedział czym jest miłość... tak więc ateistów nie ma.
Myślę, że to dobre podejście. Mnie się dzieje coś podobnego. Z wiekiem uczę się podchodzić spokojniej, mniej emocjonalnie do pewnych rzeczy, do pewnym moich reakcji z dystansem i... uczę się próbować zrozumieć innych, dlaczego myślą tak, jak myślą. A może to też wpływ Taylora, który właśnie w swojej filozofii ciągle coś takiego robi?
poprostu Branku, starzejemy się i to lubię w starzeniu się:-)
oczywiście mały ojciec to pisał:-)
A najmniejszy problem byłby, gdyby każdy Boga pojmował jak chciał, jako "coś pozytywnego", co kto lubi, nie? ;) wtedy każdy nie tylko wierzyłby, ale też chciałby wierzyć i lubiłby to . Wiara byłaby taaaka prosta... Owsiakowo-satanistyczne "róbta, co chceta" i załatwione.
A jednak tak nie jest.
BÓG JEST OSOBĄ.
Jasne, jest Miłością.
Jest jednak na świecie bardzo, ale to bardzo wiele osób, które Miłości w ogóle nie znają. Znają pożądanie, znają seks, znają uczucia, znają zakochanie. Miłości - nie.
Bardzo wiele jest takich osób.
"Mój drogi/moja droga (to nie jest ironia....Mam na myśli także siebie samego) troszczysz i niepokoisz się o wiele. A potrzeba tak mało, albo tylko jednego."
:-)
"a potrzeba tylko jednego..."
pozdrawiam!
Co do teisty i ateisty, często to kwestia semantyczna tylko (albo aż).
Wbrew pozorom desygnat ten sam, tylko nazwy inne.
A że człowiek czasem nie lubi/nie chce/nie jest pewny jak się określić to w sumie dobry znak.
Jak ma wybierać z zamkniętego dwuelementowego katalogu to zawsze jest kłopot. Gorzej gdy się deklaruje (bez względu na to po jakiej stronie) i na deklaratywności się to kończy...
Podsumowując, ważna jest droga, podróż nie jej cel. Bez niej nie ma celu.
Jeszce jedno co warto sobie uzmysłowić - ateizm/teizm to raczej nie nie-wiara/wiara rozumiana jako praktykowanie jakiejś religii tylko jako nie-wiara/wiara w istnienie przyczyn nadnaturalnych (bogowie) etc. - o ile w dyskursie naukowym jest to jasne, o tyle potocznie jak mniemam nie bardzo.
I teraz najlepsze, wyobrażam sobie - ba uważąm z własnej perspekrywy zyciowej - iż mozłiwe jest bycie ateista ze sporym pociągiem do mistycyzmu (taki wewnetrzny dyskurs polemiczny rozumu) i odwrotnie (tu na szczęście nie mam doświadczenia). Paradoksalnie to drugie jest chyba gorsze, zaraz, zaraz jak t się często mawia "wierzący niepraktykujący" - to dopiero oksymoron jest :-)
Pozdrawiam
Czarku, Czarku. Czyżbyś był Tym właśnie Czarkiem, którego znam, dobrze pamiętam i lubię? Nie mieścimy się w słowach, ale za to nasza tożsamość mieści sie w naszych postawach.
Do usłyszenia.
Tak, Wojtku, jam nim jest :-)
Co do postaw, masz rację dlatego osobiście nie lubię i nie wierzę we wszystkie ankiety, analizy, sondy deklaratywne gdzie wybór jest z zamkniętego katalogu możzliwości (tak|nie, lubię|nie lubię etc.).
Z drugej strony - skoro przy języku jesteśmy - smutne jest to, że ludzie nie przywiązują wagi do swoich słów, kilka lat temu można było śmiało powiedzieć, że słowa opisują rzeczywistość, tj. powiedzenie czegoś wyrażało rzeczywisty sąd, wolę. Słowa znaczyły to co mają znaczyć, dziś mam wrażenie, że jest inaczej... Nauczono mnie, że powiedzenie czegoś pociąga za sobą odpowiedzialność za to co się powiedziało, nie wiem jak Ty (Wy) ale coś tutaj stało się niedobrego... A może to ja jakiś dziwny się stałem i "dziadzieję"?
Prześlij komentarz