Czy nie potrzeba próbować zbliżyć się i pokochać tych, którzy "róbta co chceta"? Czy nie tym było zejście Boga na Ziemię? - do tych, którzy siedzieli w ciemnościach i robili co chcieli? Czy zniżenie się Boga do mnie nie jest właśnie takim miłosnym podejściem Jego Miłości do mojego własnego "róbta co chceta"? A co, ja już jestem tylko i wyłącznie "bądź wola Twoja"? Otóż nie jestem. Chcę ale nie jestem. Chcę, lecz czynię, to czego nie chcę, a nie to czego chcę. Jeżeli miłości ktoś nie zna, tym bardziej taka osoba zasługuje na kochanie, na bycię kochaną. Nie wierzę, że Miłość robi różnicę i dzieli ludzi według jakichś kategorii. Psalm 145 mówi, że Pan jest dobry dla wszystkich, a w Ewangelii sam Chrystus podkreśla to, że Bóg Ojciec sprawia, iż Jego Słońce wschodzi dla sprawiedliwych i dla niesprawiedliwych. Niezależnie od tego, do której grupy ja się zaliczam, jestem kochany i to jest dla mnie Dobra Nowina. Życie Boga Wcielonego i Jego postawa nie pokazuje, że szczególnie biedni, zaplątani w grzech, błądzący są przez Niego kochani? Co zrobił Dobry Pasterz widząc, że jedna z owieczek jest zaplątana w krzakach? Kto nie zna Miłości, ten jest biedny, ten potrzebuje uleczenia z Jej braku. Ja, kiedy czynię coś, co wynika z braku Miłości czy zasługuję bardziej na naganę czy na ratunek? I kto miałby mnie oceniać, lub ganić? Czy ktoś inny, który jest podobny do mnie?
Czy ja wiem, albo czy ktoś inny wie, kto naprawdę kocha spośród Tych, o których już zdążyliśmy sobie wyrobić zdanie, że są tacy, albo tacy? Czy Bóg, który jest Miłością odsunąłby od siebie kogoś, kto błądzi, kogoś kto nie zna Miłości, kogoś kto robi głupstwa? Nie wierzę, że Miłość odsuwa. Czy się na tym przejadę...? A urzyżowany z Jezusem jeden z łotrów, czy się "przejechał" na tym, że poznał iż nie kochał i że pragnie kochać?
Stawiam pytania, nie odpowiedzi - tu bym się z pewnością przejechał. I co jak co.... ale pozwalam sobie myśleć, że Miłość także, nie tyle stawia jasne i skończone odpowiedzi, lecz raczej pyta: Pozwolisz mi się kochać?
Kochaj i róbta co chceta - to przecież Augustyn z Hippony powiedział. A czy to, że Jurek Owsiak podkreślił tylko drugą część zdania, czy to ma mnie już ustawić w poprzek wobec osób dla których "róbta, co chceta" ma znaczenie? Jeśli bym tak to widział, to kto mi wyciągnie moją belkę z oka?
O, chcę być budowniczym mostów miedzy światłem i cieniem, a nie budującym mury wokół "świętego miasta" które tak się zajęło własną świętością, że zapomniało, co jest źródłem świętości.....
Czy ja wiem, albo czy ktoś inny wie, kto naprawdę kocha spośród Tych, o których już zdążyliśmy sobie wyrobić zdanie, że są tacy, albo tacy? Czy Bóg, który jest Miłością odsunąłby od siebie kogoś, kto błądzi, kogoś kto nie zna Miłości, kogoś kto robi głupstwa? Nie wierzę, że Miłość odsuwa. Czy się na tym przejadę...? A urzyżowany z Jezusem jeden z łotrów, czy się "przejechał" na tym, że poznał iż nie kochał i że pragnie kochać?
Stawiam pytania, nie odpowiedzi - tu bym się z pewnością przejechał. I co jak co.... ale pozwalam sobie myśleć, że Miłość także, nie tyle stawia jasne i skończone odpowiedzi, lecz raczej pyta: Pozwolisz mi się kochać?
Kochaj i róbta co chceta - to przecież Augustyn z Hippony powiedział. A czy to, że Jurek Owsiak podkreślił tylko drugą część zdania, czy to ma mnie już ustawić w poprzek wobec osób dla których "róbta, co chceta" ma znaczenie? Jeśli bym tak to widział, to kto mi wyciągnie moją belkę z oka?
O, chcę być budowniczym mostów miedzy światłem i cieniem, a nie budującym mury wokół "świętego miasta" które tak się zajęło własną świętością, że zapomniało, co jest źródłem świętości.....
3 komentarze:
b.Mocne słowa!!
Ma Ks.racje. Miłość nie odrzuca, ale my ją odrzucamy. Zbyt często mówimy "daj mi" zamiast "co mam abym mógł ci dać"
Miłości wciąż na nowo trzeba nam się uczyć.
Życzę miłej nauki MIŁOŚCI! :D
Pozdrawiam :)
marysia
Miło mi, że sprowokowałam temat notki ;)
Kojarzy mi się fragment z Listu do Rzymian... Ku refleksji:
"Bo i cóż, jeśli niektórzy stali się niewierni, czyż ich niewierność miałaby zniweczyć wierność Boga? Żadną miarą! Bóg przecież musi okazać się prawdomówny, każdy zaś człowiek kłamliwy, zgodnie z tym, co napisane: Abyś się okazał sprawiedliwy w słowach Twoich i odniósł zwycięstwo, kiedy Cię sądzą. Lecz jeśli nasza nieprawość uwydatnia sprawiedliwość Bożą, to cóż powiemy? Czy Bóg jest niesprawiedliwy, gdy okazuje zagniewanie? - wyrażam się po ludzku. Żadną miarą! Bo w takim razie jakże Bóg sądzić będzie ten świat? Ale jeżeli przez moje kłamstwo prawda Boża tym więcej się uwydatnia ku Jego chwale, jakim prawem jeszcze i ja mam być sądzony jako grzesznik? I czyż to znaczy, iż mamy czynić zło, aby stąd wynikło dobro? - jak nas niektórzy oczerniają i jak nam zarzucają, że tak mówimy. Takich czeka sprawiedliwa kara."
:)
Wszystko będzie dobrze.
Wszystko będzie dobrze
"Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami (nami) do królestwa niebieskiego."
Wszystko będzie dobrze.
Prześlij komentarz