
Są sceny, które, mimo, że widziane wielkrotnie, poruszają, wruszają, nie przestają być lubiane. Wiele widziałem filmów z Natalie Portman, lecz jedynie
LEON zajął piewsze miejsce na podium, a potem nic, nic, i gdzieś na ętym miejscu inny obraz z Natalie (lecz z pewnością nie
gwiezdne wojny) A
LEON.... chciałem coś napisać, ale się zawiesiłem. Żadnych recenzji, żadnych opinii, to nie jest "stopklatka" czy "imdb.movies", czy coś w tym rodzaju. Dodać jedynie chciałbym, że pierwszą, dłuższą wersję filmu, okrojono z kilku bardzo ważnych scen; tłumacząc to na swój sposób. To tak jakby np. wyciąć dwa wersy z drugiej i trzy wersy z trzeciej zwrotki z utworu Jacka Kaczmarskiego "Obława", bo się czegoś dopatrzono. Niewątpliwie jest to temat na osobną notkę... W tym miejscu, w przerwie między pierwszą i drugą częścią mojego poranka, wyciąłem sobie moment na powrót do twarzy, którą bardzo lubię.
3 komentarze:
Masz rację, Natalka w Leonie to jedna z ról, które weszły do historii kina na trwałe. Nawet jeśli nie w podręcznikach, to na pewno w sercach wielu. Podpisuję się pod tym, co napisałeś.
Oooo, chyba rozwinę wątek LEONA, i dam sie ponieść. Mathilda grana przez N. urzekła mnie niewyobrażalnie. Rozmowy z Leonem i sceny ukazujące jej do niego miłość, to niezwykłe ukazanie więzi między nimi. Zajmę się niebawem drugą częścią tegoż posta.....
piernika.
Oooo..."Leon.." - cudowny film :))) Jeden z ulubionych.Zazdroścłam Mathildzie,kogos takiego :)
Prześlij komentarz