
Pozostaję wciąż pod wrażeniem mojej dwudniowej podróży do tego kraju. Zostałem zaproszony na wspólny wyjazd do Glasgow i Edynburga. Wszystko było bardzo szybkie, czasu niewiele, tani przelot samolotem, marsz przez główne ulice Glasgow na stadion Celticu, rozmowa podczas drogi na stadion z miejscowym kibicem, który nas doprowadził do celu. Zimno, wiatr i deszcz. Szkocja. Cel był jasno ustalony - mecz Celticu Glasgow z Hibernian Edinburgh. Na ten mecz wybrała się załoga z Dublina; uczniowie i wychowawcy jednej ze szkół gdzie pracują moi starzy przyjaciele. Jeszcze we wrześniu, kiedy rodził się plan wyjazdu do Glasgow, zapytali mnie oni "jedź z nami, są bilety, wszystko jest. Jedziesz?". "Jadę, jadę". Wszystko było mokre, czajnik, kurtka, spodnie. Parasol kupiony w sklepie połamał się przy pierwszym spotkaniu z silnym wiatrem. Ale co tam.... była przy tym kupa śmiechu. W czasie drogi, kibic Celticu, wymienił poprawnie kilka polskich nazwisk piłkarzy, którzy grali, bądź grają w tym klubie. Zaczął od Artura Boruca, potem był Maciej Żurawski, następnie Dariusz Wdowczyk i Dariusz Dziekanowski. Byłem pod wrażniem łatwizny, z jaką wymienił nasze polskie nazwiska. W końcu dotarliśmy do celu. Stadion. A na nim, mimo deszczu, wiatru i zimna, dziesiątki tysięcy ludzi czekający na swój zespół. Barwy biało-zielone, a gdzieniegdzie widać było flagi irlandzkie (Celtic został założony przez irlandzkiego duchownego, Brata Walfrid'a w 1887 roku. Była to inicjatywa, która dzięki klubowi piłkarskiemu, miała zdobyć potrzebne fundusze na pomoc najbiedniejszej cześci ludności, zamieszkałej we wschodniej części Glasgow). Na stadionie żadnych zadym, żadnego napięcia, żadnego chamstwa, znakomita atmosfera. Śpiewy, sześć goli, emocje, satysfakcja i wdzięczność, że mogłem w tym widowisku uczestniczyć. Przy czterech golach Celticu, krzyczałem "yeeeee" ze wszystkimi. Przez półtora godziny, to była także moja drużyna.... Po meczu hotel, kolacja z irlandczykami, posiedzenie i gawędziarstwo przy rogrzewających napojach, potem spokojny sen w ciepłym pokoju. Rano wyprawa do Edynburga, miasta królów, z ogromnym XI wiecznym zamkiem postawionym na skale, szpiczastymi kościołami, potężnymi, starymi kamienicami. Piękne, majestatyczne budowle starego miasta. Szybki spacer ulicami Edynburga i powrót tego samego dnia do Glasgow. Kawa w hotelu, zamówienie taxi i rzut na lotnisko, a z tamtąd już tylko 35 minut lotu do Dublina. Wszystko się udało, dobrze się udało. Filmik z wyprawy, pt. W drodze na stadion, zawiera w sobie nie prawdziwą informację; kto zgadnie jaką....?
8 komentarzy:
czy to chodziło o : "Dzień Dobry"? :D
Kurcze ja bym chciała,zeby taka atmosfera panowła na naszych stadionach, bo jak na razie to strach się wybrać na jaki kolwiek mecz w polsce ;/
Gratuluje udanej wycieczki :D
Marysia
"przewodnikiem, który pracuje tam od dwóch lat" to z pewnością Wojtku nie jesteś ;)
Zgoda, przewodnikiem nie jestem, lecz informacja nieprawdziwa dotyczy czegoś innego, czegoś tak oczywistego, że aż się dziwię, że kolejno dwie osoby, nie dostrzegły (dosłyszały) jej...
:-)
Dzień był dobry, mimo wiatru i częstych opadów....
:-)
a czy to nie było centrum Glasgow?
jesli nie to to ja sie poddaje! :P
No tak, jeśli tytuł brzmi "w drodze na stadion" to może faktycznie są to ulice Glasgow...
Tylko to dla ludzi nie będących nigdy ani w Dublinie ani w Glasgow nie jest takie oczywiste, która droga gdzie jest 'najgłowniejsza'.
A tak z innej nieco beczki - która droga w Gliwicach wg Ciebie jest głowna a która najgłowniejsza? ;) bo to jest dość ciekawe rozróżnienie ulic ;)
Nagroda należy się Zagubionej Marysi, która się odnalazła. Tak! Chodzi o to, że mowa jest o centrum Glasgow, mimo, że mówię o Dublinie. Quiz rozwiązany. Wygrała pani lodówko-zamrażarkę.
:-)
Oł JE :D czasem mam przebłyski inteligencji hehe :D
Dziękuje bardzo :D
A co do Gliwic to myśle,ze to Toszecka jest główną ulicą a najgłówniejszą hmm to trudne, a Diakon co na ten temat myśli?
PS:mój adres znajomy wiec czekam na tą lodówko-zamrażarke :D:D Hehehe :P
buu, a nagrody pocieszenia nie ma?
;)
Prześlij komentarz