Miłość potrafi być stanowcza. A może miłość, obok swojej cierpliwości i siły przebaczenia, właśnie jest stanowcza. Uderza, lecz nie rani. Zdziera maskę, lecz nie upokarza. Miłość przyjaźni się z prawdą. W tych dniach, Jezus w Ewangelii zwraca się do nauczycieli, do tych, którzy chcą uchodzić za autorytet: "Przepuszczacie komara, a połykacie wielbłąda... myjecie zewnętrzną część misy, a w środku pełni jesteście zdzierstwa i niepowściągliwości". Czarno na białym. Pytam się dziś o własne wnętrze; któż inny, prócz mnie, może wiedzieć jakie ono jest? Ufam miłości i dobroci, lecz widzę także, że wcale miłość i dobroć nie są naiwne, są czujne, są piękne, reagują na fałsz, i zagrywki. Czy jestem hipokrytą? ..... wybrzmi odpowiedź. A jeśli się zaleję rumieńcem, będzie to całkiem dobry znak przywołania siebie do porządku. Piernika.
wtorek, 26 sierpnia 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
 
 
2 komentarze:
Piękne teksty z tego Twojego wnętrza wychodzą :-) Twórcza samotności! ;-P
he he. Baranku. Czas i miejsce sprzyjają refleksji. Mam więcej przestrzeni na chwytanie własnych myśli, a że one przychodzą i dają się łapać to..... "łapię chwile ulotne jak ulotka, ulotne chwile łapię jak fotka" Jest dobrze.
Prześlij komentarz