środa, 4 kwietnia 2012

Bywa, że nasza modlitwa nieraz sprowadza się do krótkiego wezwania: „Przyjdź Panie Jezu”. Pytam się, czy zdarza mi się odwrócić te słowa i powiedzieć sobie samemu i Pan Jezusowi: „Przychodzę do Ciebie Panie Jezu”? Ile w moim życiu duchowym jest konformizmu? Czekania, oczekiwania, zapraszania, wystawiania się, a ile jest szukania, twórczego niepokoju, poczucia nie znalezienia sobie miejsca, rozglądania się za Bogiem: „niespokojne jest moje serce…”. W tym naszym Przyjdź Panie Jezu człowiek może po prostu osiąść na mieliźnie i owszem powie: modlę się, wzywam, i Pan nie odpowiada. Moi drodzy trzeba powstać, postawić krok naprzód i wyruszyć, owszem, ryzykując, że się coś utraci…. I co wtedy? A to tego to ja już nie chcę. A może chrześcijaństwo jest utratą czegoś? A co ja mam do stracenia? Co masz do stracenia? Co ja mogę mieć do stracenia? Tymczasem mówi Pan: Ja jestem Drogą, Prawdą, Życiem.

Siedzisz być może ciągle w jednym miejscu, tak jak panna nieroztropna usiadła i czeka i w końcu zasypia. Śpi i mówi: "Gdzie jest Pan, czemu Go nie spotykam?" A tu trzeba iść, wejść w życie, wziąć je na plecy, wziąć je w ręce, może nieraz tracąc siły, wiarę, prestiż, dobrą opinię itd. Ilu z nas, czeka na odpowiedź, która ma paść z ust kogoś: kolegi, przyjaciela, duszpasterza itd? Masz serce i głowę i życie do przeżycia, więc rzuć się w życie i żyj na własny rachunek, podejmuj wysiłek szukania i dobijania się do prawdy o sobie i o Bogu. Nikt tego za ciebie nie zrobi bo nikt za ciebie nie może tego zrobić. Mówimy nieraz: Pan Bóg mnie nie kocha, jest daleki – tak to czuję i … zostaję w swoim rozczarowaniu. Chcesz, to tam zostań i przestań narzekać, ale wiedz, że to co najlepszego możesz w zamian zrobić, to wzbudzić w sobie chociaż złość, na taki stan rzeczy i wówczas zwykłe kopnięcie kamienia lepsze się może okazać niż mówienie: ech, to nie ma sensu, nie rozumiem Boga, nie znam Go. Rusz się z miejsca.

Jeżeli doświadczenie Boga łączy się tylko z pozytywnymi uczuciami, to można śmiało rzec, że jest to przedszkole. Czy idziesz za Nim, kiedy jest ciemno, kiedy nie ma wody, nie ma wsparcia, kiedy jest samotność? Co czuł Piotr, kiedy płakał, co czuł Pan Jezus w ogrodzie Getsemani? A ktoś z nas doświadcza jakiegokolwiek dyskomfortu, narzeka, robi miny bo akurat przyszło na niego lekkie strapienie, albo jest brak pocieszenia.

Mówi się czasem, że życie duchowe to takie ładowanie baterii, by potem funkcjonować jakoś. Ładowane baterii nie ma nic wspólnego z drogą, po której się idzie i czasem się idzie po niej będąc rozładowanym, bo chrześcijaństwo to nie komfort czucia się dobrze, to nie komfort bycia naładowanym wtedy, kiedy wydaje mi się, że mam być naładowany, bo nie chodzi o to bym się ładował – bardziej chodzi o bym się rozładował, aby Pan mnie codziennie ładował tak jak On chce i tym czym on chce – raz będzie to pokój, innym razem napięcie i wezwanie do wejścia w ogień. Chrześcijaństwo to męstwo potrzebne by stawać w prawdzie, to męstwo w patrzeniu na swoje grzechy, trzymając się Chrystusa za płaszcz, to siniaki od upadku pod krzyżem, to pragnienie by toczyć wojnę o człowieka we mnie. Dobre samopoczucie? Święty spokój? Ukojenie? Pocieszenie, które ma trwać tyle ile ja chcę? Świetnie. Porozmawiaj o tym z Chrystusem wiszącym na krzyżu! Właśnie porozmawiaj z Nim o dobrym samopoczuciu o świętym spokoju o ukojeniu o pocieszeniu. Chrześcijaństwo to współuczestnictwo w cierpieniu i to nie dlatego, że jest się cierpiętnikiem lub ofiarą losu, ale dlatego, że duch chce mnie wprowadzić właśnie tam, od czego cały świat stroni, ucieka, i co neguje, zagłuszając trud konformizmem i wizją szczęścia. To jest kłamstwo. Jak mam uczestniczyć w męce Chrystusa, skoro wydaje mi się, że największym moim dramatem są moje własne grzechy, które przysłaniają mi cały świat i tak się na nich skupiam, że myślę o sobie iż jestem najbardziej godną współczucia istotką na świecie. Ja malutki, ja biedny, ja taki poszkodowany. Ja, ja, ja… Dzieci….dajmy się nawracać Pan Bogu, który daje nam lekcję życia, odwagi, miłości, pasji, hardości ducha.

7 komentarzy:

Wyspion pisze...

Amen.

Ja-Sir pisze...

Zabawne jak bardzo potrzebowałem akurat tego co ksiądz napisał, i właśnie dzisiaj postanowiłem zajrzeć na tego bloga. Dziękuję.

A. pisze...

Mocne, kurna, mocne.

Anonimowy pisze...

Dziękuję za to słowo.

kolobky pisze...

A to ci historia. Pamietam, ze ten post wkleilem (byl to tekst napisany dla moich studentow - tekst na swieta i na przezywanie Triduum). Wkleilem go na bloga, przeczytalem i uznalem, ze ma literowki, ze jest taki nieokrzesany no i go wykleilem, ale nie dosc skutecznie, skoro jest tutaj do teraz.

Anonimowy pisze...

Dziękuję za te słowa
Bardzo celne i mocne:)

Anonimowy pisze...

Kiedy kolejna płyta?