poniedziałek, 19 października 2009

makabra

"Żryj, żryj" ktoś we mnie krzyczy.
Nie kocham zatem?
Nie potrafię kochać?
Bez miłości nie istnieję - istnieje coś nieznoszącego-się-w-sobie. Diabelskość, która (dia-bolos) dzieli mnie na pół. Rżnie mnie piła. Tak nagle, wyrosła (skąd wyrosła?) cała chmara komarów i brzęczy i kąsa. Ile wystarczy mi sił, by się odgonić od niej. "Ojcze, oddal ode mnie ten kielich. Ale, nie. Twoja, nie moja niech się stanie" mógł tak powiedzieć On, bo kochał. Tylko z miłości do kogoś można znieść to, co wydaje się nie do zniesienia. Kochać kogo? Się rozglądam i już wiem: tych, o których myślisz, których znasz, których omadlasz. Za nich, żeby im ulżyć, żeby im pomóc, próbuj to znieść. Ale ja ich teraz nie umiem kochać i znieść nie umiem co jest! Kochaj w takim razie siebie, teraz. Wokół ciebie i w tobie chmara demonów, ale ty nie jesteś jednym z nich. Świątynia jest w tobie.

Dziś wspomina Kościół św. Jean de Brebeuf, jezutię torturowanego i zabitego przez Irokezów w Kanadzie w XVII wieku. Irokezi męcząc go godzinami dochodzili do wściekłości, gdyż Jean nie wydał ani jednego krzyku. Wyrwali mu zatem żywcem serce i zjedli, chcąc w ten sposób przejąć jego odwagę.

Jestem dziś sparaliżowany. Czy ten paraliż może komuś pomóc?
Nie moja, lecz Twoja niech się stanie, nawet jeśli padnę i zostanę zabity i wyrwą mi serce, chcę by ono należało tylko do Ciebie.

Brak komentarzy: