
Pierwszy raz usłyszałem ich w radio, w programie prowadzonym przez Marka Wiernika. Pan Marek, puszczał w radio całe longplaye kapel punkowych, których o kupnie można było sobie wówczas jedynie pomarzyć. Działo się to gdzieś około roku 1989/90. Z bratem moim, Mirkiem nagrywaliśmy wszystkie płyty, do których pan Marek dodawał szereg komentarzy, nieraz tłumaczenia tekstów, przedstawiał kontekst powstania tych utworów. W ten sposób zdobywaliśmy nagrania Conflictu, Poison Idea, Crass, The Clash. Audycja ta, nazwana "Nie cały rock" a może "Ten cały rock", nie pamiętam, była naszym stałym punktem programu, zawsze bardzo oczekiwanym. Subhumans, który zdobyliśmy w ten sposób, pochodził z płyty "Wordls Apart", jednej z moich ulubionych. Zanim jednak zdobyłem ją po latach na CD, zryłem ją dokładnie na kasecie. W roku 1990, będąc w Jarocinie, przechodząc przez pole namiotowe, usłyszałem jak z grundinga z kasety jakiś człek puszczał właśnie tę płytę; nagraną prawdopodobnie dzięki programowi "Nie cały rok". To był punk w czystej postaci. Subhumans przez następne lata było jedną z moich ulubionych grup. Nosiłem koszulkę, miałem naszywki, nieco później zdobyłem wszystkie ich płyty. W połowie lat '90 nawet przez głowę mi nie przeszło, nawet nie marzyłem o możliwości bycia na ich koncercie; nic dziwnego, skoro Subhumans grało od 1980 do 1986 roku. Jednakże któregoś dnia, po 12 latach od ostatniego koncertu, spotkali się oni i tak ad hoc zagrali sobie próbę, podczas której, jak sami powiedzieli, poczuli żar i moc swoich starych utworów. Co więcej, zachciało im się koncertów, tak na chwilkę, żeby zobaczyć jak to będzie.... Ta chwila trwa to do dziś. 11 września przybyli do Dublina; jakże miało by mnie nie być na koncercie...? Gdy kilka dni wcześniej zobaczyłem plakat na ulicy, z ich logo, serce zaczęło mi bić trzy razy szybciej. Oczekiwanie, a potem już sam koncert. Support trzech kapel, a po nich Subhumans i uderzenie utworem "All gone dead" z pierwszej ich płyty "The day the country died". Anarchistyczne przesłanie, anty rządowe i anty wojenne. Subhumans, którego słuchałem przez długie lata, tym razem jechał na żywo. Czy punk żyje, czy nie żyje - nie wiem. Tego typu pytania są gdzieś poza moją głową. Na tym koncercie w każdym razie, punk we mnie był w znakomitej formie, zaskakująco dobrej formie. Utwór poniżej, pochodzi ze wspomnianej wyżej płyty "Worlds apart" nagranej w 1985 roku. Stałem pod sceną więc vocal (słyszalny dobrze na sali, dzięki "przodom") pod sceną zostawał nieco w tyle z racji "przodów" czyli pieców gitarowych. Ale co tam..... wiedziałem o co chodzi, wiedziałem co jest grane w każdej sekundzie ich koncertu.
A oto także fragment tego właśnie utworu, który idealnie wpisuje się w zagłuszony nieco vocal....
Action speaks louder than silence
But action is more than just violence
The thoughts are too strong to keep down
But you can't hear the words cos the music's too loud
Byłem podekscytowany, Dick (vocalista) chyba też w jakimś stopniu, skoro gaworzył do butelki i ... było go słychać.
 
 
2 komentarze:
No coż tu dodać -
just
Punk i Kropka ;)
ps. A właśnie - jak się materiał przyjmuje?
Pozdro!+
Nie znałam wcześniej Subhumans, ale rozumiem ekscytację :D
Ciekawe jest to, że w zasadzie to chyba lepiej go słychać jak gada do butelki niż do mikrofonu xD
Pozdrawiam
Prześlij komentarz