
"Niech przyjdzie, niech nie zwleka
pora co nas urzeka."
Artur Rimbaud to napisał.
Po burzliwym okresie paryskim, po czasie tułaczki, eksperymentów, chwytania życia za rogi, gonitw za pragnieniami. Po napisaniu dziesiątek wierszy, Artur Rimbaud doszedł do miejsca, w którym zrozumiał, że poezja nie da mu tego, czego pragnął. Gorzki łyk prawdy wyparł pragnienie nieskończoności. Rewolucja się skończyła. Porzucił pisanie, wyjechał do Afryki i zajął się biznesem.
Fenomen Sex Pistols, czy The Clash nie polegał na tym, że oto stworzono nowy rodzaj muzyki; te same przecież były gitary i ten sam rock'n'roll'owy sposób grania. Rewolucyjność punk rocka polegała na uwolnieniu uczuć, przede wszystkim frustracji, nienawiści, znudzenia, poczucia bycia nieużytecznym jak punk (ang. śmieć) i na rzuceniu tych uczuć niczym kulą w kręgle. Odkorkowane zostały nastroje lat '70 a muzyka stała się platformą (nie-obywatelską) do wyrażenia tych nastrojów. Kiedy rewolucja minęła, pozostał gust muzyczny i setki, tysiące kapel grające punk rocka.
Kiedy grecy zetknęli się z chrześcijaństwem, być może rewolucyjną wydała się im myśl, że nie ma bogów wyznaczających cele człowiekowi, i nie ma fatum, które niczym parasol rozpościerało się nad ludzkimi głowami, lecz jest wolność i miłość, które mają moc stwarzać rzeczy nowe, rozbijając myślenie determinizmu i wykraczając poza wszelkie granice.
Rewolucjność nauki dającej przestrzeń nie mogła pozostawać bez wpływu na kogoś, kto pozostawał zamknięty w jakimkolwiek wiezięniu mentalnym, duchowym, codziennym.
Kiedy człowiek stoi przed murem, a czoło krawi od uderzania głową w cegły, wzrasta frustracja, gniew, poczucie bezradności, fatalizm. Tylko wstrząs, tylko rewolucja rozwalająca mur może ukazać nowe horyzonty, rodząc nadzieję w sercu, budząc dziecieństwo, zieleniejąc się świeżością i rumieniąc się radością.
Wszelkie momenty przełomowe, to te, które przełamują to, co wydawało się nie do przełamania wcześniej; one są rewolucją ("revolutio" - toczenie się do tyłu, powrót, z łacińskiego "revolvere" - przewracać, obracać). Protesty marcowe '68 w Polsce, wybór polaka na papieża, Solidarność, obalenie muru w Berlinie, wybór Czarnoskórego polityka na prezydenta USA, mają charater rewolucyjny, bowiem zmieniają rzeczywistość, budzą w ludziach nadzieję, dodają odwagi, powodują, że oczy się szklą.
Uwolnienie uczuć, odblokowanie ducha, doświadczenie wewnętrznego wybuchu, który obala tamę - jest rewolucją nadającą nowy tor życiu.
Wiem już, że po rewolucji, która burzy mur i która nadaje człowiekowi lot, prędzej czy później pojawia się kolejny mur, budowany - zapewne niechcący - przez dzieci rewolucji. Po porzuceniu poezji, Artur Rimbaud związał się z pieniędzmi (dosłownie, bowiem nosił wokół bioder pas, w którym gromadził swoje oszczędności), po rewolucji punkowej, uczucia i wizje się rozpierzchły, pozostały gusta, potem był grunge i to samo, a potem hip hop, i to samo. Odblokowane uczucia wystrzeliły z mocą i znalazły gdzieś zaczepienie, w swoim własnym azylu, a pragnienie wolności albo wygasło, albo zostało czymś przysypane, albo urzeczywistniło się w budowie własnego świata, tzw. alternatywnego, poza bajzlem, poza tzw. systemem. Tak czy inaczej powstał kolejny "stream", i dodana została kolejna karta do gry, kolejny puzzel do układanki, kolejna barwa do palety kolorów. Kiedy nadzieje solidarnościowe wygasły, powstały okrągłe stoły, potem rządy, które budowały nowy porządek. Kiedy entuzjam chrześcijański nawiedził Rzym, a po latach prześladowań uznano go za religię Cesarstwa, zaczęły powstawać mury. Dla wszystkich starczy miejsca, tyle, że tak często ludzie stoją do siebie plecami.
Po rewolucjach przychodzi rozczarowanie i popadanie w senność, aż do następnej "nowej fali", która później staje się falą starą.
Ja tak nie chcę.
Powiedziane zostało: "Ku wolności wyswobodził was Chrystus", brzmi jak rewolucja....
ale ja chyba tego nie rozumiem
Trzeba mi z Kimś o tym wszystkim porozmawiać.
No, trzeba, trzeba.
5 komentarzy:
Co z Toba,Wojtek...ten tekst brzmi jak wypociny kolesia o sklonnosciach samobojczych...NIKOMU nie mozna odbierac nadziei,choc walka z gory wydaje sie przgrana!
Wally, Wally...
wypociny, owszem tak.
Lecz nie o samobójstwo ani o brak nadziei w nich chodzi. Przeciwnie. Bardzo przeciwnie.
Mam sie dobrze.
Dzieki.
:)
Skoro tak mowisz...hehe,pozdrawiam serdecznie!
No ale żeby od razu o samobójstwie... ;) Ja nie odniosłem takiego wrażenia.
W sumie sam kiedyś nad fenomenem rewolucji rozmyślałem wiele ;)
No właśnie na skróty mówiąc sęk w tym, że najczęściej rewolucje dotykają systemu/ów a nie serca - i ludzie obaliwszy system zostają powaleni przez wybudowany przez siebie kolejny.
"Rewolucja, jak Saturn, pożera własne dzieci." jak mawiał Danton
Dzięki Woj za dobry impuls na wieczór ;)
Nawiasem mówiąc (jeśli w ogóle można coś poprzez nawias wypowiedzieć he, he) o takich sprawach dobrze jest mówić wprost, rozmawiając podczas bezczasowych posiedzeń, może także i przy kuflach pełnych po brzegi. Nie mając, póki co, tej możliwości, gawędzimy sobie poprzez tego blogasa; stąd pewnie i wątpliwości się rodzą i niejasności. Ale coż...
Oglądam dziś film o Metallice i słucham ich muzyki; odpoczywam w ten sposób od kłębiących się we mnie, ciężkiego kalibru myśli.
Pozdrawiam Was.
Prześlij komentarz